Pan wie, jak długo szykowałam dla Pana to miejsce. Pan wie.
Pan wie, jak bardzo chciałam Pana przedstawić innym, powiedzieć 'Pan. Oni. Oni. Pan'. Jednak nie było mi to dane. Nie miałam na to wpływu. Nie miałam. Mogę jednak dodać, że był Pan godnie reprezentowany. Dodać mogę i dodam.
Pan wie, jak Pana cenie. Pan wie. Dlatego czasem zamykam oczy i wyobrażam sobie, że chociaż dla Pana coś znaczę, dla Pana jestem wyjątkowa, dla pana jestem przyjacielem. Pan wie, ale milczy. Bo jak by Pan mógł coś powiedzieć, skoro Pana już nie ma?
Pan wie, że ostatnio jest mi łatwiej pisać -elem, pisać Ty. Pan wie.
Nie pisać trudno, choć czuję, że właśnie teraz powinnam milczeć, tak jak Pan.
Pan wie, że ostatnio wszystko się zaczynało układać i jakie cudowne miałam półtora dnia. Coś pękło, pan wie. Zawsze coś pęka kiedy ma się odrobinę nadziei na to, że dla kogoś jest się kimś, że w innych oczach ma się wartość a potem okazuje się jak daleko zaszły własne urojenia. Pan wie ale milczy.

Pan myśli, że teraz krzywdzę? Nie zgodzę się z Panem. Czy zabawka może skrzywdzić? Może zadrapać ale na prawdę skrzywdzić nie może, bo to tylko zabawka.
To ten nieprzyjemny ból. Ten nad, którym się nie ma kontroli.
Niechże Pan nie milczy, nie Pan...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz