sobota, 25 czerwca 2011

Saute...

Czekam na ten dzień...

Mam dzisiaj kryzys. W zasadzie to od jakiegoś tygodnia codziennie kryzys się pogłębiał. Dziś jest źle.
Z portfolio jestem w tyle, nie wiem czy zdąże go zrobić i niedobrze mi się robi jak patrzę na jakiekolwiek przybory plastyczne. Czuje się wyzuta i wypluta. Kompletnie wyciśnięta z kreatywności i artystyczności. 
Pomyślałam, że skoro mam kryzys to zrobię sobie przerwę i skoczę z M. na koncert... tia.... Skończyło się tym, że nie mogłam się w nic ubrać (ciuchy nie mają tu nic do rzeczy), uczesać ani nic z sobą zrobić. Łzy stanęły mi w oczach, poszłam do pokoju założyłam z powrotem workowatą fioletową sukienkę, w której rysuję, związałam ją w pasie czarnym plecionym paskiem, żeby nie była taka szeroka, założyłam czarne rajstopy i zdecydowałam, że zostaje w domu i nigdzie się stąd nie ruszam.
Ponoć żeby tworzyć trzeba być wypełnionym emocjami. Problem w tym, że te emocje, które w sobie mam sprawiają jedynie, że się rozsypuje na kawałki. Nie ma we mnie kompletnie żadnych 'dobrych' emocji.
Czuje, że SoF to jedyna rzecz, którą mam (nie biorę pod uwagi rodziny ani przyjaciół, z którymi stosunki w ostatnim czasie nie są takie jakbym chciała żeby były ale ważne, że są), dlatego czuję taką presję w tym, żeby się tam dostać. Nie długo wyjadę i nie będzie przy mnie ani rodziny ani przyjaciół (którzy się strasznie wykuszają), zostanę sama i jeżeli nie będę się realizowała zawodowo, twórczo to chyba oszaleję. Ten proces chyba już się zaczyna.

Wpadłam dzisiaj na to zdjęcie i postanowiłam je tutaj zamieścić, ponieważ bardzo dobrze mi się kojarzy a ja teraz bardzo potrzebuje, rzeczy, które dobrze na mnie wpływają.

I tęsknię

Skojarzenia:
Naprawiony zegarek i miły zegarmistrz, K, ogólny brak teczki na portfolio, wymienione panie z plastycznego na nowe modele, kredka: jeszcze się coś przypomniało?,K, zadawalający szkic zmieniony w kompletną tandetę, herbata i 4 kubki kawy, K, Austin Powers jako jedyny humoropoprawiacz- niestety chwilowohumoro poprawiacz, koncert (K.), fioletowa tunika, (nie wiem co robić z pracą!) dziwne, męczące sny i pustka twórcza, K.

piątek, 24 czerwca 2011

Witam państwa w ometkowanym świecie

 Ona ma złote te serce,
Które ma logo na metce,
Imitacji ona nie zechce,
Ona ma złote te serce.
Trzyma je w portmonetce,
Imitacji ona nie zechce



Kiedyś, w jednym z postów pisałam o wyborze do jakiego czuje się zmuszona przez świat ('Wolność w pudełku', czy jakoś tak). Od pewnego czasu sytuacja uległa zmianie i nie muszę już dokonywać wyboru. Wiem, ze wybór dokona się sam.
Wszystko zaczęło się klarować kiedy poszłam do pracy. Kiedy zobaczyłam to co zobaczyłam i poczułam to co poczułam. Wiedziałam, że jestem w stanie zrezygnować z wielu rzeczy, żeby tylko zaspokoić tą cześć mojej obszarności. A później? Później pojechałam do Poznania i zakochałam się w tym czego brak mi w Szczecinku, przez chwilę poczułam się spełniona i szczęśliwa, poczułam, że wiem czego chcę i wiem jak ma wyglądać moje życie. A co z tym co poczułam i zobaczyłam? Właściwie nic i tak pozostanie. Chociaż jakaś cząstka mnie chciała (i ciągle jeszcze o tym myśli) dostać to choć na chwilkę, na miesiąc, dwa, zanim nie zwinę swoich zabawek i nie pojadę. Jednak dzięki umiejętności panowania nad emocjami i uczuciami (opanowanej niemalże do perfekcji) nazbytnie rozczucie jest niemożliwe. Kłamie, jest możliwe ale wiem, że do niego nie dojdzie. 
Ah... no i, pozwalając sobie na chwilę zapomnienia, lubię ten zapach. Tak stanowczo go lubię.
I już ostatnia rzecz. Myślę, że byłaby szansa gdyby ta jedna rzecz była inna niż jest (tak, mam metkę).
Pewnie usunę, choć na razie niech będzie.

niedziela, 19 czerwca 2011

czwartek, 2 czerwca 2011

No one



That makes me scared alright
This could be nothing
But I'm willing to give it a try