Nawrzeszczała na mnie Małgorzata Socha, która trzymała na rękach małą Gwen Paltrow* (skąd ja wiedziałam, że ta mała tłuściutka kulka, która najwyraźniej nie umiała jeszcze korzystać z nocniczka to Gwyneth??). Upokorzenie jakiego doświadczyłam (Socha jest straszna kiedy krzyczy), wynagrodził mi 'Glee Club', składający się z Doroty Wellman, Szymona Hołowni (!), Mike'a Myersa i PanaPe, który śpiewał 'Push it'. Dodatkową atrakcją była Macka, która opalała się na dachu szkolnym.
Ponoć sny powinno się czytać na odwrót (wg niektórych). Gdybym była zwolenniczką tej teorii, musiałabym pogodzić się z faktem, że nigdy Hołownia nie zaśpiewa 'Push it' w towarzystwie Myersa ... Damn it Janet! damn it Blaine?! Chyba, że odwrotność snu polegałaby na zamianie ról- opalający się chór na dachu, plus Macka, Socha i Gwen śpiewające 'Push it'.
Ewidentnie dzisiejszy sen był mieszanką wczorajszych rozmów!
Zadzwoniła dzisiaj do mnie pani Pocztowa, która (w dużym skrócie) znalazła portfel Mo. Co prawda nie było w nim już pieniędzy ale PrzywłaszczaczCudzychPortfeli, zostawił dowód i kartę bankomatową. Mam nadzieje, że komuś te pieniądze na prawdę były potrzebne.
Przeczytałam dzisiaj 'Proces'. Książka mi się spodobała, chociaż spodziewałam się trochę więcej po panu Kafce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz