poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Metronomy and I'm still an animal.

I change shapes just to hide in this place 
but I'm still I'm still an animal

           Lubię przedmioty i wnętrza. To więcej niż estetyka. Jestem zwolenniczką opinii, że w odpowiednim kubku poranna kawa smakuje lepiej. Między innymi dlatego idę na taki kierunek. Cieszę się, że zaczyna się ten etap w moim życiu, w którym wreszcie mogę rozwijać własne zainteresowania, jednak w przeniesieniu się do Poznania jest coś dziwnego. To coś jest małe i nie potrafi mi zniszczyć moich wizji studiów, jednak wprowadza jakiś niepokój. To coś to chyba brak. Brak Szczecinka w Poznaniu i tego wszystkiego co w nim się znajduję, rodziny, przyjaciół, psa, mojego pokoju.

Mój pokój jest mój. Są w nim moje rzeczy, moje zdjęcia, obrazki, ulubiony stary stół kreślarski, który choć jest ze mną od dwóch tygodniu daje mi ogromny komfort, doniczki, których długo szukałam, toaletka, którą sama odnawiałam i wiele wiele innych przedmiotów, które sprawiają, że te cztery ściany to mój kawałek ziemi, moja oaza, moja. Wraz z moją wyprowadzką stracę to miejsce bo ani malutki wytapetowany pokoik w Poznaniu ani mieszkanie w Szczecinku nie będą tym miejscem, do którego będę wracać. Może przez pierwsze tygodnie przyjeżdzając do Szczecinka będę czuła, że wracam do domu ale później? Czuję, że to będą lata na walizkach, lata między Szczecinkiem a Poznaniem. Zazdroszczę ludziom, którzy posiadają własne mieszkania i pieniądze na urządzenie ich w odpowiedni sposób. (Wiem jak wyglądałoby moje pierwsze mieszkanie, jakie znalazłyby się w nim rzeczy i gdzie bym je ustawiła, jakie zastosowałabym podłogi, jaki stałby w nim mikser i gdzie stałby mój Smeg.) . Myślę, że gdybym posiadała własne mieszkanie byłoby mi łatwiej (długo zastanawiałam się nad tym czy to nie jest materializm).

There is a hole and I tried to fill up with money, money , money
But it gets bigger to your hopes is always

Running, running, running


Oszukałabym w ten sposób mój mózg i szybciej bym się przyzwyczaiła? Chociaż  chęć posiadania własnego mieszkania jest stanowczo zbyt wygórowana. Może myślę o mieszkaniu bo nie mogę zagwarantować sobie podstawowych rzeczy? Marzę o łóżku z baldachimem bo nie mam nawet wycieraczki, na której mogłabym się położyć. Dobrze, dość z przenośniami. Z dnia na dzień pojawia się coraz więcej wydatków, więcej wydatków niż pieniędzy.  Czesne, mieszkanie, pieniądze na podstawowe rzeczy, artykuły plastyczne, aparat fotograficzny, ortodonta i milion innych rzeczy. A ja nie wiem jak to ogarnąć. Mimo to wierzę, że będzie dobrze i ze wszystkim dam radę, bo to w końcu moje marzenie, prawda? Jedyne marzenie jakie miałam,takie prawdziwe, wielkie.Nie chodzi mi o samą chęć, tylko o marzenie. To uczucie kiedy tak bardzo czegoś pragniesz, że aż pokonujesz swoją przez wiele lat wyrabianą i udoskonalaną barierę pohamowywania chęci i mimo samych przeszkód jesteś przekonany, że jego realizacja,spełnienie skończy się sukcesem.To uczucie kiedy siedzisz na łóżku i masz łzy w oczach bo tak bardzo tego pragniesz, że aż nie wiesz co z czym i do czego. Płaczesz, śmiejesz się, masz w sobie miliony różnych sprzecznych emocji, które teoretycznie nie mają razem racji bytu.
Wracając do mieszkania.
Najgorsze jest to, że mój brak pieniędzy zabiera innym marzenia. Przynajmniej tak czuję, bez względu na ogólną opinię o obowiązkach wyżej wymienionych ludzi względem tych, którzy w takiej sytuacji czują się fatalnie.


            Najprawdopodobniej w połowie września czeka mnie wyjazd, na który miałam ochotę od czasu od kiedy ostatni raz odwiedziłam to miejsce. Jest magiczne i czuję się w nim cudownie. Gdybym nie dostała się na studia prawdopodobnie starałabym się tam wyjechać na rok. To mogłoby być moje miejsce na ziemi. Uwielbiam tych ludzi, budownictwo, domy dostosowane do rozmiarów ulic, okiennice, zdrowe jedzenie, możliwość zerwania orzechów, uliczki i ten wyjątkowy język. Tak to stanowczo moje zboczenie.


           Sukces, mam w lodówce zdrowe jajka od szczęśliwych kur:D. To dowód na to, że warto walczyć!
           Widziałam wczoraj szczęśliwe kury, które miały okazje (w przeciwieństwie do kur goszczących w lodówkach marketowych, którym hodowcom chętnie poucinałabym łebki przy samych dupkach) pohasać sobie po wszelkich zielonościach zajadając szczęśliwe robaczki.
           Może przez to miałam w nocy takie dziwne sny. W skrócie: większość znajomych, tory, kury, studia, wykłady, ciąża, jeszcze więcej kur. Cały sen, tak jak już zaznaczyłam był dziwny ale w tym śnie rozmawiałam z kimś a dzięki tej rozmowie ten sen stał się bardzo wartościowy. Chciałabym dziś znów porozmawiać.

In your eyes I see the eyes of somebody I knew before long long long ago
But I'm still trying to make my mind up
Am I free or am I tied up?



Skojarzenia:
Dorota Sz., Metronomy, Nawigacja, kury, Wielimie, Parsęcko, Iwin, Radomyśl, Gwda Dolna, Gwda Górna,  Anita, Dorota Sz., kury, Bill Cosby Show, arbuz, pomarańczowy zegarek, krwi trochę,  Parisowskie pudełka, próby sprzedania i zarobienia, 'teatralny pokój', same plany i marzenia, 'Pan K. Henryk Karolinko', drutowanie kłębków trzech, ciągły temat pieniędzy, żółta patelnia, niedaleki powrót M, nieunikniony aparat, unikanie tych których unikać trzeba, zapalone żarówki w pomarańczowych oknach, niezidentyfikowane odczucia względem Kredensu, zbyt wąskie druty- mus rozprucia szalika (a taki zacny warkoczyk!), Earl Grey tea, zielona herba, Miike Snow, Metronomy, rysunki dwa, Mateusz, burdelek, chemioterapia, trzy pary okularów, 'Mistrz i Małgorzata' po raz drugi, walka z 6, meble Rygalika docenione- wreszcie pokażemy się z dobrej strony (z dobrej? Ba! z najlepszej!), TA 'senna rozmowa'.

I'm still an animal.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz