środa, 31 sierpnia 2011

The dog is always barking at the mailman



Hello mystery, don't bother to explain
How bout maybe, its all been in my head
Hey well I'm tired of this black & blue,

black & blue

 
Cisza. Uwielbiam ten moment dnia, w którym wszystko usypia, tylko nie ja. Jest cisza, z boku leżą druty z szalikiem, obok laptopa stoi dopiero zalana gorąca earl grey, na ręce ulubiony pomarańczowy zegarek. Słychać tylko telewizor sąsiadów mieszkających piętro niżej, choć na tyle słabo, że nie jestem w stanie zrozumieć ani jednego słowa. Cisza. Wreszcie czas na to żeby wyprostować to wszystko co w ciągu dnia skomplikowałam albo na to, żeby jeszcze bardziej to poplątać.
Przez cały dzień (a w zasadzie przez całe dnie) analizuję, wszystko. Czasem zazdroszczę facetom ich 'pudełka nicości'. Posiadając takie pudełko mogłabym wyłączyć się czasem ze świata ciągłej analizy, bo analizuję nawet to czego nie ma. 'To' wytoczyło się z mojej białej głowy i robi ze mną wszystko co ze chce.  I tak nie dają mi spokoju trzy kwestie, między innymi ostatni sen, szczególnie jego punkt kulminacyjny. Ten sen jest najbardziej uciążliwy z tych trzech rzeczy mimo, że najmniej ważny i kompletnie bezpodstawny.
Chcąc się zająć czymś pożytecznym postanowiłam niedawno zrobić szalik, szczególnie że akurat dysponuję trzema kłębkami włóczki. Miałam nadzieję, żę druciarstwo pozwoli mi się czymś zająć i uwolni mnie od siebie, jednak przy tym zajęciu jest jeszcze więcej czasu na analizowanie niż przy jakiejkolwiek innej czynności. Pewne dzięki temu doszłam także do pewnego wniosku. Poczułam ostatnio potrzebę robienia na drutach nie dla stworzenia produktu końcowego, szalika. Podświadomie zapragnęłam poukładać wszystkie splątane myśli, ograniczając się do robienia naprzemiennie oczek prawych i lewych (wszystkim wymyślnym wzorom mówię stanowcze nie) tak by ułożyły się w nieskomplikowany twór, który będę mogła zobaczyć i dotknąć, dowiadując się o nim wszystkiego.
Wiem, że moja teoria jest trochę przekombinowana a tak na prawdę ulgę (albo wręcz przeciwnie, udrękę) przyniosłoby mi kilka wizyt w przyszłości, może gdybym była Doctorem Who...?
Nie chciałabym wiedzieć jak będzie wyglądało moje życie ale czasem chciałabym zobaczyć kilka elementów, z którego się będzie składało.

Razem z marzeniem o przyszłej uczelni po głowie plątała mi się inna myśl i choć nie wiem czy mogę ją nazwać marzeniem, choć nie potrafię tej myśli zaklasyfikować, rozkminić to ciągle zastanawiam się nad tym czym ona jest. Czy to tylko podziw, czy pragnienie, na ile jest silna, czy na tyle, że zostanie zrealizowana i czy tak na prawdę w ogóle jest szansa na jej realizację skoro teoretycznie jej nie ma?

Dziś kolejna rzeczy nie podlegająca analizie zostałą jej poddana wbrew swojej woli. Z przykroscią muszę podsumować, że cały dzień poświęcony na moje przewlekłe imaginarstwo nie dało żadnych rezultatów tudzież choćby jednej drobniutkiej wskazówki. Od południa dłubałam nowy szalik w nadziei, że nagle spływnie na mnie oświecenie i w pewnym sensie spłynęło. Czuję, że to ciągłe analizowanie jest kompletnie bez sensu (przynajmniej w tym wypadku) i pewnie w ogóle bym się tego nie podejmowała gdyby nie ten sen. Mimo to bardzo chcę , żeby znowu mi się przyśnił (i żebym go rano pamiętała, o czym zapomniałam wspomnieć w ostatnim poście!)



Skojarzenia:
Doctor Who, druciarstwo (przerobione dwa kłębki), Karmi,  Komodowe niezidentyfikowane odczucia (c.d), earl grey tea, brzóskowo,  próby napisania listu rezygnacyjnego (list formalny wymyślany specjalnie na moje potrzeby), Jazzowo, Miike i Metronomy, i jeszcze trochę  Komody na zakończenie.

The dog is always barking at the mailman

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz