środa, 27 kwietnia 2011

Potrzeby podstawowe. Pierwotyzm.



 Nikt nie ma czasu na pisanie, wszyscy się uczą- oprócz mnie. Ja mam czas na pisanie bo się nie uczę. Jedyne co jestem w stanie robić po tych ostatnich maratonach to jeździć w kółko dookoła jeziora, grać w siatkę, spacerować, oglądać Chirurgów, planować wyjazd, który zaplanowałyśmy z M za trzy lata i myśleć o Lesie. Jedynie z tych czynności składa się ostatnio moje życie i tylko te czynności sprawiają, że jestem zadowolona, tylko one. Kiedy wczoraj byłam zmuszona napisać ramowy plan i zabrano mi szanse pojeżdżenia, rozkleiłam się na spacerze z Charkowym (tych kilka czynności zaspakaja ostatnio większość z moich potrzeb i zagłusza wszystkie obszary życia, które ciągną mnie w dół). Nigdy się nie spodziewałam, że moje potrzeby aż tak się zawężą i wyspecjalizują. Chociaż nie, jest coś jeszcze. Nie piję często bo rzadko czuję taką potrzebę i ochotę, a piję tylko wtedy kiedy ją czuję. Dzisiaj potrzeba mi pizzy (tak nie wierzę, że to piszę- pizza, jedzenie, potrzeba- zestawienie tych trzech słów zazwyczaj przyprawia mnie o dreszcze) albo sushi (nigdy nie jadłam sushi) albo chińszczyznę (dobrą chińszczyznę) i butelkę wina... i jeszcze więcej Chirurgów.




Skojarzenia:
Ramowy plan, spotkanie Kuby, 30 km, opóźnienie, zakupy, idealny biustonosz do sukienki, powrót, Chirurdzy, spacer z Charkiem, Chirurdzy, Chirurdzy, Chirurdzy (s07e10), brązowy koc /w tle Las/

wtorek, 26 kwietnia 2011

Wolność w pudełku.

Dobrze tak nie pamiętać, naprawdę. Każdemu polecam amnezję na starość.

Długo czekałam na odpowiedni post, w którym mogłabym umieścić zdjęcia Ireny Kwiatkowskiej, każdy wydawał mi się nieodpowiedni. Dziś chyba nadszedł ten dzień, bo post ten (oprócz tematu z tytułu czyli wolności) kojarzy mi się z kobietami silnymi, pięknymi, o pięknej 'strukturze', kobietami widzianymi oczami Muchy.
Jak dla mnie, niesamowita postać. Zarówno Irena Kwiatkowska jak i Kobieta Pracująca, bo oczywiście pierwszy raz poznałam ją w tej roli.
W pisaniu o tej kobiecie i nie poprzedzaniu jej imienia zwrotem 'Pani' jest coś dziwnego.  Szanuję ją.

Wybór zawsze wiąże się z utratą rzeczy, której nie wybraliśmy. Ale jeśli zaczynamy po niej rozpaczać, to nie mamy czasu dobrze zająć się tym, co wybraliśmy. Ani nie zjemy kotleta, ani nie nacieszymy się smakiem ryby. Żeby być szczęśliwym, trzeba kurczowo trzymać się teraźniejszości. 


Czuję, że paradoksalnie zostałam (liczbę mnogą umyślnie zamieniłam na pojedynczą) zamknięta przez wolność w ciasnym pudełku. /pierwsza osoba, liczba mnoga, rodzaj żeński/

Można by wysnuć wniosek, że wolność ogranicza a ograniczenia uwalniają i choć ta teoria ostatnio niemal perfekcyjnie jest potwierdzana przez moje otoczenie i w pewnym względzie zgadzam się z nią, to jednak nie do końca oddaje rzeczywistość. Już same potrzeby fizjologiczne, którym podlega nasze ciało ogranicza je w stu procentach. Więc może pojęcie wolności jest czysto teoretyczne, bo czy nie jesteśmy zawsze przez coś ograniczani?
Jestem dumna z walki kobiet jaką stoczyły przez te wszystkie lata. Status kobiety na pewno wzrósł, chociaż uważam, że zawsze był wysoki, nawet jeśli Panowie nie przyznawali się do wpływu jaki Panie potrafiły na nich wywrzeć. W gwoli wyjaśnienia, nie krytykuję Panów.  Do czego zmierzam? Czasem czuję się tak jakby kobieta z jednego pudełka została wrzucona w drugie. Z jednej strony jest to normalne bo jako ludzie zawsze wszystko wkładamy w specjalne woreczki, przyklejamy numerek i chowamy do specjalnej szufladki z nazwą ale z drugiej trochę irytujące.

Nie piszę tego wszystkiego po to, żeby się powymądrzać czy za wszelką cenę wyrazić swoją opinię na ten temat, bo na wyrażaniu takiej opinii nieszczególnie mi zależy. Po prostu czuję, że nadszedł moment wyboru, na który wpływ będę miała lub nie. Myślę, że w pewien sposób ten wybór to będzie wypadkowa drobnych decyzji, które będę podejmowała. Fascynujące w tej całej sytuacji jest to, że obydwa modele mnie pociągają i z żadnego nie chcę za bardzo rezygnować. Choć gdyby moja sytuacja się zmieniła (mogłaby się zmienić w jednym przypadku) wcale bym z tego powodu nie cierpiała. Jestem ciekawa jak cała sytuacja się potoczy i jak to wszystko będzie wyglądało za kilka/ kilkanaście lat. Może wtedy ten blog będzie jedynie wspomnieniem i będzie to wynikało z zdominowania któregoś modelu?


Co mnie dzisiaj skłoniło do napisania tego? Nikt inny jak pewien...hm... Leśniczy :-) (dla którego dedykuję niezwykłej urody, pierwszą Panią na lewo i dzisiejszy post)




 
Nie lubię opowiadać o sobie. Niech mówi o mnie to, co robię.


 O niezmiernym kunszcie, która stworzyła coś zupełnie niepowtarzalnego w naszym dorobku teatralnym. Mistrzyni poetyckiej groteski.
 Wojciech Młynarski  

Irenka przekręca następujące wyrazy: kocielatka (czekoladka), forfutan (fortepian), flofle (kartofle).       
Grzegorz Sroczyński



Mimo, że post nie został jeszcze przeze mnie umieszczony to już mam do niego słabość bo jest w nim wszystko to co mi się dobrze kojarzy, choć niektóre rzeczy są dla czytelnika ukryte. Podsumowując: Irena Kwiatkowska, kobieta, Mucha i jego wizja, natura, dwa modele, wymiar kobiecości, Leśniczy (już nie tylko jako osoba ale i jako część modelu), zboże i kwiaty (bez wstążeczek, brokatów i sztucznych ptaszków na drucie).

Skojarzenia:
rowery z M, dziwna przejażdżka, rowerzysta klnący na piasek- kara za szpanerstwo, dziwna historia wyśpiewana przez Bonie, Dziennik Geniusza, plany, plany, plany, spacer z Charkiem x2: popsuty samochód, dziwne-miłe spotkania, srebrny szerszeń: B-y, C-k, B-o, 'Mam napad!', propozycja MBani, zaproszenie, brak kontaktów na gadu, porządek Pablo, spieprzony plan, pozdrowienia Leśniczego, miły wniosek, i to.



niedziela, 24 kwietnia 2011

Oh! Wciśnij siedem!

Taki dzień jak dzisiejszy to idealny dzień na Maćka, znów.
Oprócz tego? Tak, to zdecydowanie nowa miłość.
Oprócz tamtego? Idę spać.
PS: Nie muszę dodawać, że Pani z boku to nie Maciej Stuhr, prawda?

 Wciśnij siedem!

Z cyklu: W krzywym...

Tuuut. Tuuut. Tuuut. (Chopin) – Dzień dobry! Tu automatyczna, telefoniczna, supernowoczesna infolinia dla naszych abonentów. Twój czas jest dla nas bardzo ważny. For English press 1. Jeśli chcesz sprawdzić dane swojej ostatniej faktury, wciśnij 2. Jeśli interesuje cię nasza najnowsza oferta, promocyjne okazje lub okazyjne promocje, wciśnij 3. Jeśli chcesz sprawdzić ilość magicznych punktów, wciśnij 4. Jeśli chcesz zamówić nagrodę, upominek lub masz na imię Wojtek, wciśnij 5. Jeśli masz aparat starego typu z tarczą zamiast klawiszy, wciśnij 6. Jeśli chcesz wcisnąć 7, wciśnij 7. Jeśli jesteś świadkiem, uczestnikiem lub ofiarą napadu, wciśnij 997. Jeśli bardzo się śpieszysz, wciśnij 8. Wciskam 8
(Chopin) – Jesteś klientem, który bardzo się śpieszy. Twój czas jest dla nas bardzo ważny. Jeśli śpieszysz się na autobus, wciśnij 1. Jeśli śpieszysz się do pracy, wciśnij 2. Jeśli śpieszysz się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą, wciśnij 3. Jeśli nie znasz powiedzenia: śpiesz się powoli, wciśnij 4. Inne: wciśnij 5. Omyłkowo zamiast 5 wciskam 4.
(Chopin) – Znajdujesz się w poczekalni do ekspresowego załatwienia swojej sprawy. Jeżeli nie śpieszy ci się tak bardzo i chcesz nadal wciskać klawisze, wciśnij 1. Jeżeli śpieszy ci się tak bardzo, że w żadnym wypadku nie chcesz już niczego wciskać, wciśnij 2. Aby połączyć się z operatorem w dowolnym momencie, wciśnij zero. W dowolnym momencie?! W dowolnym momencie?!!! Wciskam zero.
(Chopin) – Aby przyśpieszyć jeszcze bardziej załatwienie twojej sprawy, prosimy o sprecyzowanie tematu rozmowy. Pochwała działania naszej firmy – wciśnij 1. Uwagi, skargi i zażalenia
– wciśnij czerwoną słuchawkę. Pogoda – wciśnij 2. Luźne pitu-pitu
– wciśnij 3. Zmiana danych osobowych – wciśnij 4. O, Jezu! Drżącą ręką wciskam 4.
– W trosce o bezpieczeństwo naszych klientów wszystkie rozmowy z konsultantami są nagrywane. Jeżeli nie wyrażasz zgody na nagranie, odłóż słuchawkę.
– Nie! Halo! Wyrażam, wyrażam! Błagam, nagrajcie mnie! Nagrajcie, odsłuchujcie sobie potem, wyślijcie Michnikowi, wszystko jedno, nieważne!!!
– Znajdujesz się w kolejce oczekujących na połączenie z operatorem. Przybliżony czas oczekiwania to 12 minut.
20 minut później.
– Dzień dobry, witamy serdecznie w naszej firmie! Dziękujemy za telefon i wybór naszej firmy, życzymy zdrowia, szczęścia, pomyślności. Małgorzata Precyzja, w czym mogę pomóc?
– Halo?! To ja! Halo, proszę się nie rozłączać! Proszę niczego nie wciskać! Dzień dobry! Jak się cieszę, że panią słyszę!
– Witamy serdecznie w naszej firmie! Małgorzata Precyzja, w czym mogę pomóc?
– Proszę pani, ja chciałem jedynie zgłosić zmianę adresu zamieszkania.
– Oczywiście. Poproszę pana o hasło.
– Hasło? Jakie hasło?
– 10-cyfrowe hasło dostępu, które wybrał pan 10 lat temu przy podpisaniu pierwszej umowy z naszą firmą.
– Ach tak, oczywiście. Obawiam się, że nie pamiętam…
                               
– W takim razie poproszę pana o numer klienta.
– Jakiego klienta?
– No… pana klienta…
– Ach tak, oczywiście. Obawiam się, że nie pamiętam…
– W takim razie proszę wstukać 4-cyfrowy tajny numer PIN.
– Kobieto! Zmiłuj się! To ja! Maciej, syn Jerzego! Adres chciałem zmienić! Ja nie znam żadnego PIN-u, żadnego hasła! Za chwilę nawet nie będę pamiętał, jak się nazywam!
– Małgorzata Precyzja, w czym mogę pomóc?
– Do Warszawy z Krakowa przyjechałżem!
– W takim razie przełączam pana do menedżera konsultantów. Po sygnale proszę wcisnąć 1. Do widzenia, dziękujemy za skorzystanie z usług naszej infolinii!
Słyszę sygnał, ale żółć zalewa mi oczy, więc nie widzę dokładnie, co wciskam.
– Ten klawisz nie jest aktywny. (Chopin). Dzień dobry! Tu automatyczna, telefoniczna, supernowoczesna infolinia dla naszych abonentów. Twój czas jest dla nas bardzo ważny. For English press 1.
Maciej Stuhr                      

Skojarzenia:
Opowieści dziadka, wciskanie dwóch dych, 30 km, nierobiące wrażenia dobre i złe wiadomości, przejażdżka z M, zaliczenie szafki, cytryna i pieniąca się woda, OlivierT. w parku, łysy z butelką, adrenalina->przyspieszona przejażdżka, koncert w Ogrodzie, święta, sprzątanie żeby odpocząć, spacer Mo z DzStef, własne łóżko, Sandra Oh, Chirurdzy, Stuhr, barszczwyrabarka, upycharka i odsiedzenio wymigiwaczka, wiatEr

Koalina

 Włochato. Włochato. Włochato. Włochato. Włochato. Włochato. Włochato. Włochato.

(Jedno 'Włochato' brzydko wyglądało)

Ostatni 'półtoratydzień' był tak intensywny, że nie miałam czasu i siły pisać, co więcej wątpię, żebym teraz nadrobiła zaległości. To był cudowny 'półtoratydzień', tak zmienny i wypełniony różnymi ludźmi, etapami, wnioskami, doświadczeniami i przeróżnymi czuciami, tak czuciowatymi czuciami, że nawet mój  czuciośrodek jest trochę zczuszany i zczuciowiały całą czuciowością. Czucia kompletnie sparaliżowały odczucia, wyczuciowały się z nimi i poczuchały swoją nową odczucioczuciowość.
To chyba jedne z najwybitniejszych dni w moim życiu.



Skojarzenia:
Maturalna, Pieprz-niezły popieprz, Kociołpieprz, Kćądź, 3 nieprzespane doby, sięKubĄwyręczanie, powrót, Pawlukiewiczownia, pobudka- bo sweterek trzeba zmierzyć, P, zdana P, w godzinne przygotowania, panieński, wodiczka, prezerwatywy,  Georg, J.A.S., K.K.A, 'tylko żadnych dziwków!', pozycja na śrubę (ja w akcji), pozycja na jeża (znowu ja w akcji), pozycji miliony, karny jeżyk, dmuchnięty George, prezenty, obmacywanie prezentów, apteczka banan, 'będziemy się rozmnażać!', czekoladowe eksportowane jajka, Pan Autobusiarz i Pan DziadekAutobusiarz, obiad, matma P, sen, wolne, kłótnia (wrrr), wolna środa z powodu kłótni, przegapione ognisko (  :(!  ), Xacek,  TRIŚPIEWY w ciągu dwóch dni xD, czwartkowy wyjazd do koszala, zegarek, wysokie buty na wesele, rocznica ślubu po raz pierwszy (pierwszy raz w życiu zapomniałam- prawie zapomniałam), rocznica ślubu po raz drugi, zabieganie, maturodupienie, dyrygent, 'tam są trzy rury!', nowy odc Glee, spotkanie Ł.M. (lekka przerażające, rozczarowujące i zawstydzające- jednym słowem FUJ!), spotkanie ojca Ł.M., spacer z Charkowym, spryt i niedospryt, To odczucie (miłe, pełne nadziei, choć nie liczące, przeznaczeniowe, kujące i włochate)

niedziela, 10 kwietnia 2011

My name is Joseph Cassel. I’m God

           Czuję, że ostatnio zawodzę wszystkich, bez wyjątku, każdego z Was i miliona osób obecnych w moim życiu. To uczucie, którego chyba nienawidzę najbardziej z całej gamy najbardziej znienawidzonych uczuć jakie ludzkość posiada w swoim szerokim asortymencie.
Nie potrafię ostatnio sprostać sobie. Być dla innych Buką, Bukarolisą, Karolisą, Karotą, Karolcią, Karotenem, Wiewiórą, Buczyną, Kicią, Szpilą, KS, Maliną (bez komentarza), Małą, Karo, Liną, Psycholem (nie wiem co jeszcze pominęłam!). W ramach wyjaśnienia, nie jestem ani przygnębiona, ani dobita, ani nic w tym guście. Po prostu mam świadomość, że nawalam.

           

           Wiem czego chcę w życiu, przynajmniej mam główny zarys... ale nie potrafię, nie chcę (mi się) do tego dążyć, w sumie nie wiem dlaczego(może chciałabym nie musieć się starać?).  Zastanawiałam się dzisiaj nad tym czy zazdroszczę takim ludziom jak np. Nicolas Minovici, rumuński naukowiec, który chciał zgłębić wiedzę na temat samobójczej śmierci dlatego po długo letnich badaniach i zbieraniu szczegółowych materiałów na temat samobójców, próbował się powiesić 12 razy, żeby zrozumieć uczucia takiego człowieka. Swoją drogą, ciekawe jak dokładnie pan Nicolas planował swoje samobójstwa, czy np. kiedy kupował linę w sklepie dobierał ją pod kolor firanek albo swoich oczu. Z jednej strony podziwiam w ludziach taką determinację w dążeniu do swoich celów lub realizacji potrzeb. I nie będę pisała 'z drugiej strony' bo to nie jest speach czy wypracowanie maturalne z angielskiego, o!
Przypomniał mi się drugi eksperyment o którym kiedyś czytałam. Dotyczył trzech ludzi uważających się za Chrystusów (nie pamiętam tylko jakie były wyniki badań, chyba się nie powiodły - jutro to sprawdzę), których naukowcy postanowili zamknąć w jednym pomieszczeniu. Naukowcy uważali, że ten 'zabieg' spowoduje, że trzech 'Jezusów' przestanie się uważać za bogów. Swoją drogą ludzie mają ciekawe pomysły i czasem głupie, np. wtedy kiedy karmią pająki moczem schizofreników, żeby zobaczyć czy to wpłynie na wzory sieci jakie będą wyplatać pająki.
W sumie moje, dzisiejsze rozmyślenia kompletnie nie zamykają się w schemacie maturalnym. Pewnie, gdybyśmy musieli napisać pracę lub zdać maturę ustną z naszych 'rozmyślań' musielibyśmy się wpasować w klucz napisany przez OKE.

Jak pewnie da się zauważyć, ostatnio wróciła moja mania reklamowa (która chwilowo przygniotła manie designerstwa, razem z Li, Komodą i Phillippe, od jakiś trzech lat przeplatają się na wzajem).

Skojarzenia:
Zakupy,baleriny, obtarte nogi, ból głowy, trzy godziny snu, dziwna akcja chrystianizacji na placu, Inny Świat, pusta chata (ah... ), ambitny plan - ambitnie zawalony, dziwna noc (ataki...dziedziczne chyba-dzisiaj się dowiedziałam w bibliotece),  w sumie zadowolona (tak naprawdę zadowolona albo nie naprawdę niezadowolona), sny- wypadki, Sesja, kolejna odnaleziona rzecz, niedziałająca karta, MM&J, poszukiwania nowej muzyki, znowu stawiam akapity, druga noc z rzędu z włączającym się punkt 24:00 budzikoradiem i dzwonami kościelnymi w budzikoradiu.

W normalnym państwie istnieją ludzie zadowoleni, średniozadowoleni i niezadowoleni. W państwie, w którym wszyscy są zadowoleni, zachodzi podejrzenie, że wszyscy są niezadowoleni. Tak czy owak tworzymy zwartą całość.

sobota, 9 kwietnia 2011

Mysterious box. Is that clear?

Space      - an empty area which is available to be used
Upfront   - speaking or behaving i na way which makes intentions and beliefs clear
Clear       - not covered or blocked by anything
Kick        - to hit someone or something with the foot
Senseless - not having good judgment or a good or useful purpose


Czytam dużo felietonów, uwielbiam je.  Pozwalają odkryć w czyimś świecie kawałek swojego, zjednać się z kimś zupełnie obcym, (a także w takich chwilach jak ta) choć na chwilę zamilknąć, uciszyć w sobie to co krzyczy.
Dzisiaj stanowczo muszę odnaleźć swoje momenty totalne, wszystkie.
Po raz drugi pozwolę wypowiedzieć się komuś za mnie, bo czasem już tak jest, że się nie ma nic do powiedzenia.

Paulina Przybysz
Wokalistka, felietonistka.
Nie czytam książek bo mnie usypiają, śpiewam i piszę piosenki, zbieram psie kupy w ogródku, turlam się po podłodze z córką, gram koncerty, gotuję, stoję w korkach, przyglądam się ludziom, kocham, śpię jak tylko i gdzie tylko się da i czasami jak leżę w wannie i patrzę na schodzący lakier z paznokci stóp(najczęściej wtedy) mam myśli jak dla mnie odkrywczo podsumowujące sens istnienia. I te właśnie spostrzeżenia opisuję na łamach Zwierciadła.



Momenty totalne

Z cyklu: Na dwa głosy

Wiecie, co jest najlepsze? Jak wracasz do domu z zakupami spożywczymi jeszcze przed śniadaniem i zjadasz na stojąco, jednocześnie rozpakowując, świeże pieczywo i marynowane tofu. W pośpiechu wgryzasz się w pomidora i mruczysz, i szczypiór się sypie, i dziecko biega z bułką, i winogronami. W telewizorze coś tam gada, nieważna jest treść, wstawiasz fasolę do wody, żeby się namoczyła, kawę na ogień i ręce rozmarzają ci w cieple domu.
Najlepsze jest też, jak jeździsz samochodem po mieście jakoś po północy, na ulicach pusto, już się nie spieszysz, bo co to za różnica, czy wrócisz o 3, czy o 3.15. To się wtedy już nie nazywa transport czy lokomocja, to jest cruising. Słuchasz muzyki. Polecam artystów takich jak queen Bahamadia dla obudzenia w sobie genu królowej ulicy. Śpiewasz, jedziesz powolutku, bo nie chcesz, żeby to się skończyło. Śnieg świeci na pomarańczowo, nie jest zimny w tym audiowizualnym odbiorze. Nowy stadion jest jak ufo ogromny stara ci się udowodnić, że żyjesz w światowym rozwijającym się mieście, że wszystko jest tu możliwe.
Świetnie jest też, jak budzisz się w środku nocy, odruchowo sprawdzasz, która godzina, chociaż wciąż ciemno, ale chcesz sobie udowodnić, że zostało jeszcze dużo spania. Zarzucasz swoją ciężką nogę na chłopaka, przyjmujesz zbawienną dla kręgosłupa pozycję i z błogim uśmiechem odpływasz.
Równie wysoko w rankingu stoją również momenty witania się z własnym dzieckiem, kiedy wracasz do domu albo ona budzi się z popołudniowej drzemki, chce na rączki i mocno owija cię tymi rączkami i nóżkami jak mała małpka, o której zawsze marzyłaś, oglądając "Pippi Langstrumpf".
Cieszy także czasem choroba - oczywiście mam doświadczenie tylko z tymi mało groźnymi - świadomość, że coś cię rozłoży na kilka dni i że choćbyś chciała, to nie możesz. Wtedy należy tylko doceniać to, że chłopak donosi ci nowe serie "Chirurgów" i herbatkę z wiśniówką. Oczywiście odkąd mam dziecko, jest trudno się tak obłożnie wygrzać, chętniej więc choruję w "weekendy ojcowskie". Ale z synchronizacją bywa ciężko, dlatego są to wydarzenia deficytowe.
Do listy muszę dodać oczywiście sytuację wręcz przeciwną, jaką jest totalna aktywność zawodowa. Moim ulubionym elementem są koncerty. Zawsze przed wejściem na scenę bierzesz taki oddech, który ma wszystko załatwić, ogarnąć energetycznie, udźwignąć powagę sytuacji, i starcza go potem na wiele więcej, bo jest dopompowany przez odbiorców. Po to te płyty, firmy, wywiady, żeby można to było robić jak najcześciej i z tego w miarę wyżyć.
Są też takie chwile, jest ich bardzo dużo, zważywszy, że mieszkam w mieście, w którym się urodziłam, kiedy dzięki stawianiu stóp w tych samych miejscach, gdzie kiedyś stawiałam swoje mikrostópki dziewczynki, mam wrażenie, że czas nie istnieje. Obrazki, zapachy, pamięć starych myśli są tak intensywne, jakbym żyła w równoległej przestrzeni. Ostatnio śpiewałam "Inspirations" na 60-leciu swojej podstawowej szkoły muzycznej. Stanęłam w auli, w której zwykłam niegdyś grać egzaminy, odczuwając stres i skupienie. Odruchowo wytarłam nawet ręce w ubranie, jakbym miała grać na wiolonczeli. Występowałam zupełnie rozluźniona na wielu scenach, w różnych klubach, krajach, tele- i radioodbiornikach, a jednak zestresował mnie występ dla nauczycieli i kolegów z dzieciństwa. Kiedy skończyłam, poczułam jakieś dziwne spełnienie jakbym zatoczyła krąg.
Jest tych momentów o wiele więcej, część uświadomionych, część kamuflowanych lub bagatelizowanych. Trzeba je wyjmować, eksponować, przypominać sobie, szastać wręcz nimi. Polecam stworzenie listy swoich momentów totalnych. Warto niektóre czynności podciągnąć pod ten termin, nawet na wyrost je trochę wylansować. Może się w końcu okazać, że potrafią gładko przechodzić jeden w drugi, dzień, noc, choroba, aktywność, jedzenie, przemieszczanie... to się ciągle dzieje, wciąż. Dobrze wiedzieć, że te dni nie schodzą na gonieniu czegoś, co kiedyś będzie docelowe. Total jest teraz.
                       Paulina Przbysz
Skojarzenia:
Poprawa z matmy, nienapisany i przełożony sprawdzian z historii, przespane popołudnie, koniec sezonu 4 S-s, nowy odcinek sezonu 5, ogólne rozbicie, nienagrywająca nagrywarka, MN wyrabiający normę, Sesja, wizyta w muzeum, prawie zgubiona kurtka, odnalezione skierowanie, panowie robotnicy c.d., Chirurgowy atak M, plan 5-dniowy, nieprzeczytane, niezrobione, niezapisane i nierozwiązane, NieDzień, matematykowe pogawędki z X-Iksem, przeszkadzająca Grr. w rysowaniu, nienapisana praca. zdrapany lakier, samo włączający się telewizor, nie cukrzyca, powolne odnajdywanie rzeczy, mniejsza ilość zgubionych w stosunku do odnalezionych, 'PEDAŁ!' x3 , 'schadzki', odprowadzenie M, która mnie odprowadziła, dziwna Pani w autobusie, kolejne spotkanie z napitym Miśkiem, mueowy bizonolis, Charkowy spacer i ucieczka przed Korą, herbata x3.

środa, 6 kwietnia 2011

Widzenie pana Nacota.

Skojarzenia:
Wypracowanie, Pożegnanie z Marią, przenudziarski wykład o samorządach, zdjęcie do świadectwa, nowe oblicze włoskiego, ~chrapka na francuza~, Le canzoni italiane, Domenico Modugno, Andrea Bocelli, Laura Pausini, Delacroix, mój rysunek serca z napisem wycieczki popsuty (zdupiony) przez M, 'zrobiłaś z dupy serce i z serca dupę', 'nie drżyj tak bo rozciągniesz sweterek',
K: nigdy nie widziałam tylu pał w kupie (teczka ze sprawdzianami z włoskiego)
M: K. to chyba nie było zbyt trafne porównanie,
podsumowanie trzech lat, P. ze swoim 'ooo..', wykładowe 'a.', Kaśwa (psywa tymczasowa) śpiąca na wykładzie, potworna chęć, francuskiego świat, wywiad z Warlikowskim, The White Stripe Stripes, biżuteria, herbata z malinowym sokiem, małpa i latająca krowa, 7 odc S-s przede mną, marne próby pisania, nietowarzyskość, ominięcie panów robotników, świat próbujący przekazać wiadomość, wszystko wokół jednego tematu- chyba trochę poruszona, zaniepokojenie i obwinianie z niewiedzy, nowe newsy o Glee od P, Mo i Pa mnie załatwili, jebuckie mydło,
BEZSILNOŚĆ... i pustka.

wtorek, 5 kwietnia 2011

Odkryj na nowo miękkość wełny.

Jest duża różnica między robieniem czegoś dobrze a robieniem czegoś naprawdę twórczo.


Nie chcę objaśniać jak to się ma do dzisiejszego dnia. Napiszę tylko, że praca nad reklamą mogłaby spokojnie ukoić smutek po Sofie.  To tyle.




Skojarzenia:
Rowery, wyścig z panem 'JestemDumnyIŻadnaKobietaNieMożeByćLepsza'-kara za zuchwalstwo, Sesja,
'Skoro piszecie, że Hipolit Wielosławski to przedstawiciel awangardy krakowskiej, to znak, że musicie powtórzyć lektury', zatwierdzony pomysł przez Miłą, osobowość chucha, Hulk, wyjątkowy w-f, kolanko, zabawa z przyssawką, atak na tyłek M, Panowie robotnicy, skruszony robotnik, kolejny robotnik, uśmiechający się 'ej no!' robotnik, M zahaczona o kabel,  M. niszcząca trawkę, dwie prawdopodobnie przejechane żaby (i to nie przeze mnie), nieostrzeżona i kolizja, manamanam, Paulikot, znaleziony zeszyt od wosu, mieszane uczucia, sweter, przegadany Polski- zagadana Miła, zdjęcia do Tematu, zamorderstwo prosiaka, ostateczne odrzucenie mitu Wyjątkowego!
'M: co robicie?
O: Hm...ćwiczymy.                                              
M: Co?
O: Otwieranie wina'

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Не понимая снова уплыву

Считаю в уме я летать не умею,немею я                                                               
И имя отнимет, и солнце остынет, и нет меня
Не мысля о смысле, ни целую хочешь, ни рваную
Открытые краны ведут меня в странную ванную            

 
 Nigdy nie czułam się przez to gorsza, lepsza też nie, chociaż wcześniej byłam dumna, że nie mam ciśnienia. Teraz jest inaczej. Dalej nie czuję się gorsza, chociaż wiem, że przez to odstaje. Tak na prawdę inni pewnie tego nie zauważają ale ja czuję, że to mnie izoluje od reszty. Ta izolacja jest specyficzna bo reszta jej nie dostrzega, a przynajmniej nie izolacji wywołanej właśnie tym.
Nie czuje się gorsza, czuje się inna. Teraz nie chcę czuć się inna, chcę się wtopić w tłum.
Odbieram wrażenie, że jedyne co mnie przy tym trzyma to sama idea.  Tak, jeszcze jest we mnie ta cienka nitka na końcu mająca przyczepione pudełko z napisem 'idea'. Wyłączenie 'idea'.
Dziwi mnie tylko jedna rzecz. Czasem zdarza mi się myśleć o Wyjątkowym (tym dla którego otarcia się o niego była bym sobie w stanie wbić nóż i trzy razy przekręcić...tylko, żeby dotknąć wyjątkowości), wtedy zastanawiam się czy to nie jest WYJĄTEK od reguły, czy on nie jest jedynym, który jest w stanie otworzyć 'idee' i znaleźć tam coś więcej oprócz trocin i waty.
Może ja muszę mieć pod górkę? Zawsze lubiłam rzucać się na głęboką wodę, musieć sobie radzić w sytuacjach, w których trzeba zmobilizować cały organizm do pracy, w których wszystko musi w tobie pracować, bo jeśli coś nie pracuje to zaburza i uniemożliwia osiągniecie celu. Może to jaki trudny jest Wyjątkowy daje mu szansę na otworzenie pudełka? Może wyłącznie na otworzenie. Chociaż jest TYLKO Wyjątkowym, o którego wyjątkowość chcę się TYLKO otrzeć a chce się o nią otrzeć najprawdopodobniej dlatego, że jest dla mnie nieznana i sprawia wrażenie nieosiągalnej. Wszystko co dla mnie staje się osiągalne traci urok i koloryt.
Nie wiem czy niechęć jest efektem nieprzystosowania, przeznaczonej innej funkcji, tej dziwnej kreatury czy czystej 'niepotrzeby'.
Ostatnio zastanawiam się czy ja aby nie maskuję się pod J... nie wykorzystuje go do stwarzania pozorów. Tak.

И пропадая, падает до дна
И мне хватает да и мне видно
Не поднимая голову живу
Не понимая слово уплыву






Skojarzenia:
Matma, poczucie dziewiętnastu, PanTe, maskowanie się, dziwny test z tekstem pana Wojciszke, Nothing else matters- na gitarze, ostatni tydzień z gitarą, brak kasy na prezent- Mo i Pa mnie wykiwali, Xacek, Suchowiejko, Metallica w wykonaniu K.(miłe uczucie), 5s-e, Wyjątkowy.

А коли нiч моє вкриє мiсто,
То ти побачиш як я гарно танцюю, юююю ююююю.
Я подарую тобi зiрок намисто,
Крижаними фарбами тебе тебе я намалюю, ююююююю.

Чому? Бо я не той хто тобi потрiбен,

Я не той, я не тооооой!
Я не той хто тобi потрiбен,
Я не той, хто потрiбен насправдi, Еееее,
Хто потрiбен насправдi, Еее.

niedziela, 3 kwietnia 2011

Glarty, na cześć boga rozrywki, Wielkiego Glee!

            Zgodnie z obietnicą umieszczam skrupulatnie napisanego posta, streszczającego ostatnią sobodzielną posiadówę z P.

            Tegosobodzielne Glarty rozpoczęły się od uroczystych poszukiwań przystanku autobusowego z zawartością w postaci P.  Po odnalezieniu przystanku, uroczyście przywitaliśmy P, w uroczystym składzie mnie i mnie, nie chlebem nie i nie solą. Wspólnie z uroczyście przywitaną P. udałyśmy się do nieuroczystego Sano by oddać się mozolnemu, acz uroczystemu liczeniu drobnych, pod kierownictwem specjalnie do tego wytypowanej drobnoliczarki oraz obliczaniu opłacalności zakupienia produktów niezbędnych do tegosobodzielnych obchodów. Całość budżetu wynosiła nie mniej, nie więcej jak 26,78, za które zakupiłyśmy w nieuroczystym Sano, dwa jaBłki, dwa różnej wielkości ty-kie (bo dlaczego miałybyśmy pójść na łatwiznę i kupić dwie takie same butelki?!) oraz cole light. Po uroczystym przekazaniu dowodu z niczyją inną gębą jak moją własna i zatwierdzeniu mojej pełnoletności, w podskokach, przez jezdnie i doliny udałyśmy się do chatki Biedronki, gdzie w towarzystwie dziwnie chodzącego chłopaka, powtórnie robiących zakupy panów (tylu butelek alko nikt by na raz nie udźwignął) oraz pana Heniarza, zapakowałyśmy dwie mialiny (1.99 za sztukę- dużo, tanio nietesco) oraz chipsy, których obydwie nienawidzimy (ironio! o smaku bekonu).  Z pełnymi torbami dostałyśmy się do ośrodka obchodzin Glart (potocznie zwanego moim domem), gdzie dzięki uprzednio dostarczonej instrukcji obsługi, dowiedziałyśmy się jak wyjąć pizze z piekarnika nie uszkodziwszy sobie żadnej z kończyn. Po rytuale parzenia kawy, mrożenia i natalerzwykładania rozpoczęłyśmy oglądanie <niemy pisk> Eagle Vs Shark. Po trzykrotnym przerwaniu nam, dotarłyśmy do pamiętnej i jakże uroczystej sceny...

Przez następne 15 minut pogrążone byłyśmy w transie cockholenia i bitchowania, pobijając tym samym rekord Doctorowania i Arrrr...owania. <arrrrr>
Punktualnie o <arrrr> 20:30 znalazłyśmy się w ciemnym <arrrr> pokoju (godzina dla <arrrr>świata!), które sprzyjało nocnym rozmową. [Nie mogę w tym miejscu nie wspomnieć o telefonie brataP i moich śmiechkonwulsjach, które uniemożliwiły mi poważne potraktowanie informacji, którą owy bratP chciał mi przekazać.Hm... w sumie do dziś mu nie wyjaśniłam mojego dziwnego zachowania, ups!] Godzinne 'zwierzenia' przerywane były regularnie przez pęcherz i kosmitę P. 
O 21:30 obejrzałyśmy odc. Glee (do dziś moja ręka jest lekko odrętwiała po scenie kliss) + setki filmików i gleekowych gifów (po raz kolejny czuj się przytulona P- wiesz za który filmik, prawda?:D) , a także wyznaczyłyśmy sobie nowy cel, opanowanie FinnQuinnowego tańca.
Następnie, około godziny trzeciej zasnęłam na poduszce opartej o P, przy kojącym głosie Jessa (do dziś jestem pełna podziwu, że z takim poświęceniem słuchałaś przez około 40 min w kółko tej samej piosenki) oraz P. śmiejącej się co chwila do zdjęć Chrisa czy Darrena.
Ranek spędziłyśmy (jakkolwiek to głupio zabrzmi) w łóżku, w tygrysich pościelach (xD) oglądając EvsS, A Verry Potter Musical i słuchając przeuroczych piosenek zespołu Cockhole'a :D.
Glarty zakończyły się odwożeniem P i rozmowami o ZAKACZUBIANIU.


Do dziś po owych sobodzielnych <arrr> uroczystościach zastanawiam się nad tym dlaczego Pan i Pani w Polonezie nie docenili naszej uprzejmości. W końcu nie musiałyśmy wcale czekać tych 3 minut aż przejadą, prawda??

*Za dzisiejszy post nie biorę odpowiedzialności <arrr...>