niedziela, 3 kwietnia 2011

Glarty, na cześć boga rozrywki, Wielkiego Glee!

            Zgodnie z obietnicą umieszczam skrupulatnie napisanego posta, streszczającego ostatnią sobodzielną posiadówę z P.

            Tegosobodzielne Glarty rozpoczęły się od uroczystych poszukiwań przystanku autobusowego z zawartością w postaci P.  Po odnalezieniu przystanku, uroczyście przywitaliśmy P, w uroczystym składzie mnie i mnie, nie chlebem nie i nie solą. Wspólnie z uroczyście przywitaną P. udałyśmy się do nieuroczystego Sano by oddać się mozolnemu, acz uroczystemu liczeniu drobnych, pod kierownictwem specjalnie do tego wytypowanej drobnoliczarki oraz obliczaniu opłacalności zakupienia produktów niezbędnych do tegosobodzielnych obchodów. Całość budżetu wynosiła nie mniej, nie więcej jak 26,78, za które zakupiłyśmy w nieuroczystym Sano, dwa jaBłki, dwa różnej wielkości ty-kie (bo dlaczego miałybyśmy pójść na łatwiznę i kupić dwie takie same butelki?!) oraz cole light. Po uroczystym przekazaniu dowodu z niczyją inną gębą jak moją własna i zatwierdzeniu mojej pełnoletności, w podskokach, przez jezdnie i doliny udałyśmy się do chatki Biedronki, gdzie w towarzystwie dziwnie chodzącego chłopaka, powtórnie robiących zakupy panów (tylu butelek alko nikt by na raz nie udźwignął) oraz pana Heniarza, zapakowałyśmy dwie mialiny (1.99 za sztukę- dużo, tanio nietesco) oraz chipsy, których obydwie nienawidzimy (ironio! o smaku bekonu).  Z pełnymi torbami dostałyśmy się do ośrodka obchodzin Glart (potocznie zwanego moim domem), gdzie dzięki uprzednio dostarczonej instrukcji obsługi, dowiedziałyśmy się jak wyjąć pizze z piekarnika nie uszkodziwszy sobie żadnej z kończyn. Po rytuale parzenia kawy, mrożenia i natalerzwykładania rozpoczęłyśmy oglądanie <niemy pisk> Eagle Vs Shark. Po trzykrotnym przerwaniu nam, dotarłyśmy do pamiętnej i jakże uroczystej sceny...

Przez następne 15 minut pogrążone byłyśmy w transie cockholenia i bitchowania, pobijając tym samym rekord Doctorowania i Arrrr...owania. <arrrrr>
Punktualnie o <arrrr> 20:30 znalazłyśmy się w ciemnym <arrrr> pokoju (godzina dla <arrrr>świata!), które sprzyjało nocnym rozmową. [Nie mogę w tym miejscu nie wspomnieć o telefonie brataP i moich śmiechkonwulsjach, które uniemożliwiły mi poważne potraktowanie informacji, którą owy bratP chciał mi przekazać.Hm... w sumie do dziś mu nie wyjaśniłam mojego dziwnego zachowania, ups!] Godzinne 'zwierzenia' przerywane były regularnie przez pęcherz i kosmitę P. 
O 21:30 obejrzałyśmy odc. Glee (do dziś moja ręka jest lekko odrętwiała po scenie kliss) + setki filmików i gleekowych gifów (po raz kolejny czuj się przytulona P- wiesz za który filmik, prawda?:D) , a także wyznaczyłyśmy sobie nowy cel, opanowanie FinnQuinnowego tańca.
Następnie, około godziny trzeciej zasnęłam na poduszce opartej o P, przy kojącym głosie Jessa (do dziś jestem pełna podziwu, że z takim poświęceniem słuchałaś przez około 40 min w kółko tej samej piosenki) oraz P. śmiejącej się co chwila do zdjęć Chrisa czy Darrena.
Ranek spędziłyśmy (jakkolwiek to głupio zabrzmi) w łóżku, w tygrysich pościelach (xD) oglądając EvsS, A Verry Potter Musical i słuchając przeuroczych piosenek zespołu Cockhole'a :D.
Glarty zakończyły się odwożeniem P i rozmowami o ZAKACZUBIANIU.


Do dziś po owych sobodzielnych <arrr> uroczystościach zastanawiam się nad tym dlaczego Pan i Pani w Polonezie nie docenili naszej uprzejmości. W końcu nie musiałyśmy wcale czekać tych 3 minut aż przejadą, prawda??

*Za dzisiejszy post nie biorę odpowiedzialności <arrr...>

1 komentarz:

  1. Nigdy nie zapomnę tego odliczania drobnych... Ani tej pizzy i instrukcji, ani Twojego pulsu (przy klissie był ewidentnie przyspieszony!) ani wszystkiego, o czym nie napiszę, bo już nie pamiętam...

    W ogóle jak pogrzanym trzeba być, żeby przez tyle czasu siedzieć i się wyzywać w kółko tak samo. xD Chcę też zauważyć, że chyba zaraziłam się kosmitą od Ciebie... I to było śmieszne, jak wyszłaś z pokoju, a ja siedziałam sama i miałam głupawkę. xD No i.. ZAKACZUBIANIE :D:D To słowo zabija.

    Hej, niedługo wakacje i nie będzie trzeba szykować się do szkoły i będzie luz i wiesz co? Wtedy będziemy bawiły się jeszcze fajniej. :D Mam Ci jeszcze duuużo do objawienia.


    Dziękuję Ci za wszystko, Bitch :*

    OdpowiedzUsuń