Oczywiście, że dzisiaj nie napisałabym tego postu gdyby nie obietnica jaką wczoraj dałam. Jednak nie wiem czy post ten będzie tak soczyście tekścisty jak planowałam i czy zaspokoi czyjkolwiek apetyt.Ważne, że będzie w nim dużo fasoli.
Dopiero siadłam, w mieszkaniu jest absolutna cisza do tego stopnia, że słyszę swój oddech (już nie wspominając o 'oddechu' mojego psa śpiącego za ścianą). I tak sobie myślę czy kiedykolwiek miałeś prawdziwy apetyt? Taki apetyt, który powodował, że aż nie mogłeś utrzymać widelca w dłoniach? Taki apetyt, że smak pochłaniałeś wcześniej niż jedzenie?
Dzisiejszego wieczoru nie mogę przestać myśleć o fasolce szparagowej. Czai się absolutnie w każdym zakamarku mojego domu, w reklamówce od dziadków z cukinią, która przypomina mi gigantyczną fasole a raczej gigantycznego fasola, w łazienkowej przykiblowej gazecie rodziców, w telewizji, przed drzwiami sąsiadów a jej zapach rozchodzi się po całym pokoju. Jest absolutnie wszędzie, oprócz mojego brzucha. Potrzebuje dziś fasoli. Ugotowanej fasoli szparagowej na parze, bez żadnego masła czy bułeczki tartej (amatorów dodawania tych dziwnych składników przepraszam i proszę o niekomentowanie).
Gdyby nie fakt, iż muszę wstać za 5 godzin, żeby przetranportować mój fasolospragniony brzych do Fasoloznania a następnie do Fasolina to byłabym właśnie w drodze do Fesco i kupowałabym tony fasoli szparagowej.
Część fasoli pożarłabym od razu, bez ugotowania. Kolejną część ugotowałabym i jadłabym ją jednocześnie wcierając sobie w całą skórę. Przedostatnią część wysypałabym na ziemi tworząc w ten sposób szparagowy raj. A ostatnią, składającą się dokładnie z dwóch fasolek włożyłabym w dziurki od nosa i delektowała się szparagowym zapachem pieszczącym i absolutnie ubezwłasnowolniającym otwory fasolowe nosa.
Leżałabym tak zielona i fasolowa, w królestwie szparagowym, nie myśląc o firmie taty, która właśnie upadła, o tym jak poradzić sobie z pieniędzmi na studiach, o kolejnej walce z rachunkiem, który nie ma dodatkowej nagrody, która została mi obiecana, o Ł. którego bardzo lubię ale tylko lubię (lubię na tyle, żeby kompletnie stracić asertywność), o F. który właśnie napisał, o praserce, która chce mnie za wszelką cenę zeswatać z synem, o belkach które ostatnio tachałam o zdjęciu jakie mi zrobili, o tym jak powinnam się zachować w tysiącu tych absurdalnych sytuacji i o tym jak tęsknie za Wami (Wy wiecie, ze to o Was chodzi, prawda?). Chcę leżeć i myśleć tylko o zielonej fasoli, pachnącej, pysznej i pragnącej otaczać mnie swoimi zielonymi ramionami.
Czuje się doskonale, jeżdżę, powoli wracam do biegania usiłując nie załatwić sobie po raz kolejny ścięgien. Na co dzień moje ciało uwalnia taką ilość endorfin i innych hormonów szczęścia, które mogłyby obdarować całe Opalenice uczuciem przeszczęśliwości, jednak dzisiaj potrzebuje fasolki!
Nie mam fasoli i jakoś będę musiała przeżyć to dzisiejszej nocy (może sny i zapach podtrzyma mnie przy życiu).
/Tego typu napady są stałym elementem mojego życia, w szczególności napad na jabłka, ogórki kiszone czy arbuzy. Ostatnio jeździłam z tatem po nocy po Szczecinku szukając wszędzie arbuzów w zamian za co musiałam się zdeklarować, że nie pojadę na Woodstock ale czego nie robi się dla arbuzów. Prawdę mówiąc na ten wyjazd i tak nie było by mnie stać/.
Pozdrawiam i życzę fasolowych snów
Spragniona Fasoli.
bukownia
sobota, 8 września 2012
czwartek, 21 czerwca 2012
W strone lawendy...
Ten deszcz mnie przybija. W życiu mnie tak nie przybijał jak przybija dzisiaj. Przybija mnie do kanapy, przybija mnie do laptopa i przybija mnie do smutku wymieszanego z obojętnością i świadomością własnej nieporadności. Mam ochotę wykrzyczeć światu jak mnie ten deszcz dzisiaj przybił.
Kiedyś płakałam bardzo często. Płakałam ze szczęścia, płakałam z bezsilności, płakałam kiedy mi było źle a było bardzo często.
Przez ostatni rok nie płakałam, no może z dwa razy. Raz kiedy zostałam sama wśród czterech ścian a drugi gdy te same ściany otaczały mnie kiedy bardzo źle się czułam. To nie był taki płacz jak kiedyś. Nie.
Dzisiaj mam ochotę płakać tak jak płakałam przed rokiem, jak płakałam przed rokiem w tym samym pokoju. Choć dużo się zmieniło i bardzo się zmieniłam to znów zrobiłam to samo, to przez co tak bardzo potrafię się nienawidzić. Choć tyle lat minęło, tyle czasu pełnego nadziei to dalej tkwię w tym samym punkcie, w tym samym pokoju. Przynajmniej pod tymi dwoma względami. Dzisiaj tak bardzo nie cierpię tego pokoju a zarazem czuje, że to jedyne bezpieczne miejsce
Czuję jak teraz jestem niesprawiedliwa. Ten rok mi tyle dał ile chyba nic. Jednak dzisiaj po prostu jestem w tym samym pokoju i ten jeden jakże ważny element w moim życiu kompletnie się nie zmienił i jeszcze ten przybijający deszcz.
Patrzę na tą twarz i zastanawiam się czy aby bardziej nie chcę niż czuję.
To bezsensu.
Kiedyś płakałam bardzo często. Płakałam ze szczęścia, płakałam z bezsilności, płakałam kiedy mi było źle a było bardzo często.
Przez ostatni rok nie płakałam, no może z dwa razy. Raz kiedy zostałam sama wśród czterech ścian a drugi gdy te same ściany otaczały mnie kiedy bardzo źle się czułam. To nie był taki płacz jak kiedyś. Nie.
Dzisiaj mam ochotę płakać tak jak płakałam przed rokiem, jak płakałam przed rokiem w tym samym pokoju. Choć dużo się zmieniło i bardzo się zmieniłam to znów zrobiłam to samo, to przez co tak bardzo potrafię się nienawidzić. Choć tyle lat minęło, tyle czasu pełnego nadziei to dalej tkwię w tym samym punkcie, w tym samym pokoju. Przynajmniej pod tymi dwoma względami. Dzisiaj tak bardzo nie cierpię tego pokoju a zarazem czuje, że to jedyne bezpieczne miejsce
Czuję jak teraz jestem niesprawiedliwa. Ten rok mi tyle dał ile chyba nic. Jednak dzisiaj po prostu jestem w tym samym pokoju i ten jeden jakże ważny element w moim życiu kompletnie się nie zmienił i jeszcze ten przybijający deszcz.
Patrzę na tą twarz i zastanawiam się czy aby bardziej nie chcę niż czuję.
To bezsensu.
wtorek, 22 maja 2012
Marzę o tym, żeby mieć choć pół godziny, żeby z zielono żurawinową herbatą siąść na parapecie balkonu i wpatrując się w księżyc poskładać to wszystko z mojej głowy w zdania.
Bardzo mi tego brakuje. Te wszystkie posty pisane są tylko po to żeby kontaktować się z Wami, wymieniać się myślami i przeżyciami chociaż nie zawsze wszystkie są czytelne i zrozumiałe ale tak skażone i nasiąknięte naszymi osobowościami. Może zdania są krzywe i nieposkładane ale czy to ważne?
Już czuję zapach tej herbaty, już widzę księżyc za oknem. Może niedługo pojawi się choć pół godziny?
Bardzo mi tego brakuje. Te wszystkie posty pisane są tylko po to żeby kontaktować się z Wami, wymieniać się myślami i przeżyciami chociaż nie zawsze wszystkie są czytelne i zrozumiałe ale tak skażone i nasiąknięte naszymi osobowościami. Może zdania są krzywe i nieposkładane ale czy to ważne?
Już czuję zapach tej herbaty, już widzę księżyc za oknem. Może niedługo pojawi się choć pół godziny?
niedziela, 26 lutego 2012
Post bez sensu.
Amelii wolno żyć marzeniami i zamykać się w sobie. Każdy ma niezbywalne prawo do zmarnowania sobie życia.
Skojarzenia:
Sok porzeczkowy, London, kapusta,
Jutro jadę do 'mieszkania' i od jutra zacznę mój plan wieloletni (mam nadzieję wieloletni i mam nadzieję skutecznie ewoluujący).
Ponoć zawsze lepiej zacząć kiedy jest się na skraju. Ja może na skraju nie jestem ale blisko mi do niego. Przynajmniej tak się dzisiaj czuję.,
Dzisiaj spotkałam Pana K. i udawałam, że go nie widzę a kiedy postanowiłam się przywitać, on wziął ze mnie przykład. Mam za swoje.
Ehm...
Skojarzenia:
Sok porzeczkowy, London, kapusta,
Jutro jadę do 'mieszkania' i od jutra zacznę mój plan wieloletni (mam nadzieję wieloletni i mam nadzieję skutecznie ewoluujący).
Ponoć zawsze lepiej zacząć kiedy jest się na skraju. Ja może na skraju nie jestem ale blisko mi do niego. Przynajmniej tak się dzisiaj czuję.,
Dzisiaj spotkałam Pana K. i udawałam, że go nie widzę a kiedy postanowiłam się przywitać, on wziął ze mnie przykład. Mam za swoje.
Ehm...
Ogłoszenia parafialne. Les temps sont durs pour les reveurs
- – Jak się czujesz?
- – Dość dobrze. Chyba szykują się zmiany. Miałam dwa ataki serca i przerwałam ciążę przez narkotyki, poza tym wszystko w porządku.
- – A to dobrze...
- Ogłaszam wszem i wobec, iż:
2. Zamierzam przestać to robić. PRZESTAĆ!
3. Zamierzam przestać myśleć o NIM! ZAMIERZAM!
4. Zamierzam przestać myśleć o konsekwencjach mojej decyzji.
5. Zamierzam trzymać to w tajemnicy i nic im nie powiedzieć.
6. Zamierzam przestać rozważać jakie miałam inne opcje (biorąc pod uwagę, że innych nie miałam i podjęłam najlepszą z możliwych).
7. Zamierzam przestać myśleć o głupotach i spiąć poślady.
8. Zamierzam odnowić kontakty z K.
9. Zamierzam zacząć się kłaść o normalnych porach i wstawać o normalnych porach.
10. Zamierzam wrócić do biegania nie zważając na ewentualne i jak zawsze wkurwiające zapalenie ścięgna i lekarza grożącego mi (na początek) gipsem.
11. Zamierzam zacząć rysować.
12. Zamierzam zacząć znowu oszczędzać i nie wydawać kasy na głupoty.
13. Zamierzam już nigdy nie dać się namówić na nic pannie G.
14. Zamierzam być asertywna.
15. Zamierzam przetłumaczyć sobie, że to co nic nie znaczy nic nie znaczy.
16. Zamierzam wyartykułować moje potrzeby i wyznaczyć granicę. TAK, GRANICĘ.
17. Zamierzam zaakceptować swoją naturę. WŁAŚNIE, NATURĘ.
18. Zamierzam pobić każdego kto nazwie mnie artystką i śmie skomentować.
19. Zamierzam nie zaprzestać zamierzaniu i nie zamierzać zaprzestaniu zamierzania.
20.Zamierzam wywiązać się ze wszystkiego co sobie zamierzyłam i WZIĄĆ SIĘ W GARŚĆ!
TAK, ZAMIERZAM!
Skojarzenia:
wizyta w Drawsku, klepanie po plecach, nice day, Diznej Czanel
...
Nie mam dzisiaj skojarzeń z dniem albo nie chcę ich pisać. Mam tylko jedno skojarzenie ale właśnie zamierzyłam jego zaprzestaniu.
- – Wierzy pani w cuda?
- – Tak, ale nie dzisiaj
czwartek, 23 lutego 2012
Post ku pamięci.
Nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy, nigdy,nigdy, nigdy, nigdy...
...więcej tego nie rób. NIGDY!
...więcej tego nie rób. NIGDY!
piątek, 17 lutego 2012
Pink Floyd
Siedzę w ciemnym pokoju przed laptopem przy otwartych drzwiach. Z drugiego pokoju dochodzą koncertowe kawałki Pink Floydów, szczególnie długie solówki gitarowe.
A ja siedzę w tym ciemnym pokoju i zastanawiam się dlaczego jest tak a nie inaczej.
Zastanawiam się jak to się dalej potoczy.
Gdyby to wszystko co mam w środku wypływało na zewnątrz...
A może nic by to nie zmieniło.
Dochodzę do wniosku, że czasem za dużo myślę.
A ja siedzę w tym ciemnym pokoju i zastanawiam się dlaczego jest tak a nie inaczej.
Zastanawiam się jak to się dalej potoczy.
Gdyby to wszystko co mam w środku wypływało na zewnątrz...
A może nic by to nie zmieniło.
Dochodzę do wniosku, że czasem za dużo myślę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)